Nastały wyjątkowo ciężkie czasy dla prywatnych przedsiębiorców; trwająca epidemia doprowadziła do zamknięcia wielu gałęzi biznesu. Wiele firm utraciło źródła zarobkowania, a jeszcze więcej zostało dotkniętych znaczącym spadkiem dochodów. Istotne stały się zatem wszelkiego rodzaju oszczędności, na jakie tylko firmy mogą sobie pozwolić. Nie bez znaczenia jest także pomoc ze strony państwa. Jak zatem pod tym względem wypada firma polska, a jak firma w Anglii?
Oszczędności mogą przyjąć różne formy; np. poprzez ograniczanie wydatków na rzeczy, bez których firma może działać: przeprowadzka do tańszego lokalu, rezygnacja z usług firm sprzątających, czy nawet… zmniejszenie temperatury w pomieszczeniach (zmniejszone ogrzewanie – cieplej ubrać zawsze się można, to w przeciwieństwie do prądu lub wody w instalacjach nic nie kosztuje). Ale większa suma pozostałych „w kieszeni” przedsiębiorcy pieniędzy może też wynikać z prawnych uwarunkowań środowiska, w którym pracuje. Mowa tu o obowiązkowych daninach, a dokładnie o ich wysokości, jakie musi odprowadzić do budżetu państwa, w którym prowadzi działalność.
Podanie konkretnej kwoty, jaką zaoszczędzić może przedsiębiorca polski w porównaniu do swojego brytyjskiego kolegi, jest praktycznie niemożliwe, ze względu na całkowicie różne warunki, w jakich przychodzi im pracować. Należałoby w tym celu określić kilka, a nawet kilkadziesiąt konkretnych kwot zarobków, jakie osiągają, a następnie obliczyć dokładnie ile i jakie składek i podatki muszą odprowadzić, a na tej podstawie, ile udało się zaoszczędzić. Było by to tym trudniejsze, że warunki życia i pracy w dwóch omawianych krajach są skrajnie różne, tak więc zestawienie nawet identycznych sum nie byłoby miarodajne, ponieważ oszczędność rzędu 1000 zł miesięcznie inaczej wygląda w UK, a inaczej w Polsce. Można co najwyżej dokonać porównania najważniejszych kwestii podatkowych i ubezpieczeniowych, na podstawie których każdy sam obliczy, które rozwiązanie jest dla niego bardziej atrakcyjne.
Podatki
Zarówno w Polsce jak i w UK podatki płacić trzeba, tyle że w różnej wysokości. Pierwszym elementem odróżniającym oba państwa jest kwota wolna od podatku: w UK jest ona przeszło siedmiokrotnie wyższa niż w Polsce.
Jeżeli próg wolny od podatku zostanie w obu krajach przekroczony, koniecznym będzie odprowadzenie podatku dochodowego. Jego stawki wyglądają następująco:
Polska
17% – dla dochodów z pierwszego progu podatkowego: do 85 528 zł
32% – dla dochodów z drugiego progu podatkowego: 85 528 zł
Wielka Brytania
20% – dla dochodów z przedziału 11 850–46 350 funtów rocznie (Basic Rate)
40% – dla dochodów z przedziału 46 351–150 000 funtów rocznie (Higher Rate)
45% – dla osób osiągających dochody przekraczające 150 000 funtów rocznie (Additional Rate)
Kolejnym podatkiem, z jakim mogą zetknąć się przedsiębiorcy w obu krajach, jest VAT; w Polsce jego stawki prezentują się następująco: progi wynoszą 23%, 8%, 5% i 0%, natomiast rozwiązania brytyjskie ustaliły kwoty VAT na poziomach 20% (stawka podatkowa), 5% (stawka zredukowana) i 0% (stawka zerowa).
Ubezpieczenia społeczne
Ta sprawa jest prawdziwą zmorą polskich biznesmenów, ponieważ składki na ubezpieczenia społeczne są obowiązkowe bez względu na osiągnięty dochód. Istnieją co prawda składki preferencyjne: pierwsze pół roku działalności to obowiązek opłacania jedynie składki zdrowotnej (niecałe 320 zł/mies.), a przez następne dwa lata płaci się tzw. ZUS preferencyjny w wysokości 503,84zł/miesiąc lub 520,10zł/miesiąc przy uwzględnieniu dobrowolnej składki chorobowej. Później niestety ulgi kończą się i na konta ZUS należy każdego miesiąca przelać 1136,39 zł, lub 1228,70 zł (z dobrowolna składką chorobową).
Rozwiązania brytyjskie są o wiele bardziej atrakcyjne; tam składki ubezpieczeniowe zależne sa od osiąganego dochodu. Istnieje więc możliwość, że nie będzie się ich odprowadzać wcale. Prowadzi to do wniosku, że niewielka firma z UK (np. firma jednoosobowa) osiągająca niewielkie dochody, zaoszczędzi w skali roku kilkunastotysięczną sumę w porównaniu do swojej polskiej odpowiedniczki, która przy równie niskich dochodach zobowiązana będzie do odprowadzenia składek.
Polityka państwa
Od pierwszych dni ograniczeń gospodarczych, władze polskie mówią o wystosowaniu odpowiedniej pomocy dla firm dotkniętych kryzysem. Niestety, jak pokazuje rozwój wydarzeń, pomoc ta jest albo niewystarczająca, albo spóźniona, albo nierówno dystrybuowana. Świadczenia postojowe w wysokości ok. 2000 zł podczas pierwszej fali pandemii często nie starczały firmom nawet na czynsz, nie mówiąc już o pensjach dla pracowników. Druga fala nie przyniosła bardziej radykalnych posunięć; oprócz postojowego firmom obiecano zapomogi rzędu 5000 zł, ale nie zostały one jeszcze wypłacone. Podobnie zwolnienie z ZUS, na które liczyło wiele przedsiębiorstw – ma co prawda zostać przeprowadzone, ale dopiero od grudnia, tak więc firmy nie osiągające dochodów już od października… poniosą kolejne straty, opłacając ZUS w listopadzie. Podobnie nic nie dzieje się w ramach zapowiedzianego dofinansowania kosztów stałych, w wysokości 70% tychże kosztów. Co gorsza, wiele obiecywanych przez Rząd form pomocy, wymaga zgody wyrażonej przez Komisję Europejską, co jeszcze bardziej odwlecze ją w czasie. Jakby tego było mało, powszechne niezadowolenie wywołały te decyzje władz, które wyraźnie promowały pewne grupy społeczne kosztem innych; mowa tu o świadczeniach postojowych dla górników z czasu pierwszej fali, którzy jako jedyni otrzymali świadczenia w wysokości 100% pensji, oraz niedawna decyzja Ministerstwa Kultury o wypłacie olbrzymich kwot na rzecz artystów poszkodowanych przez pandemię. Można więc odnieść wrażenie, że polskie władze działają bardzo chaotycznie, bez żadnego konkretnego planu, co z pewnością nie wpływa korzystnie na poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji wśród polskich przedsiębiorców.
W przeciwieństwie do warunków polskich, brytyjska tarcza antykryzysowa jest po pierwsze o wiele wyższa (w przeliczeniu na złotówki: 1700 mld w UK w porównaniu do 300 mld w Polsce), ale także o wiele prostsza, i skuteczna. Tam przedsiębiorcy mogą liczyć na wsparcie w wysokości 80% dotychczasowej pensji, ale nie więcej niż 2500 GBP/miesiąc, co i tak jest sporą kwotą (ok. 13 000 zł). Innym rozwiązaniem sprzyjającym firmom brytyjskim, są tzw. granty na utrzymanie działalności gospodarczej w wysokości 10 000 GBP, czyli około 50 000 zł. Dzięki temu firma nadal może prowadzić kampanie reklamowe, opłacać czynsz lub inne zobowiązania itp.
Co ciekawe, wielu przedsiębiorców na Wyspach spotkało się ze zrozumieniem swoich wierzycieli, zezwalających na obniżenie bądź odroczenie zobowiązań; jak np. obniżenie opłat za czynsz.
Podsumowując, w kwestiach podatkowych i ubezpieczeniowych wysokość możliwych do uzyskania przez firmę polską w porównaniu do brytyjskiej oszczędności zależy od wielu czynników, takich jak rodzaj firmy, rodzaj działalności, wysokość osiąganych dochodów, czas funkcjonowania na rynku.
Natomiast w kwestii pomocy rządowej, władze brytyjskie działają szybciej, prościej i skuteczniej. Firma w Anglii ma zdecydowanie łatwiej.
Każdemu zainteresowanemu przeniesieniem firmy do Anglii polecamy artykuły z naszego bloga
5 niezmiennych korzyści z przeniesienia firmy do Anglii.
Brytyjska spółka limited, 12 najważniejszych faktów.
P.S.
Jeśli firma w Anglii jest dla Ciebie interesująca, nie wahaj się zadać pytania naszym specjalistom. Gwarantujemy najwyższą na polskim rynku jakość świadczonych usług popartą brytyjskim wykształceniem naszych księgowych. Jesteśmy dostępni pod:
info@firmawanglii.pl +48 22 2701 282